Przejdź do treści

Jak to się mogło nie udać?

W ostatnich miesiącach czytam głównie książki o biznesach, jak je tworzyć, od czego zaczynać, jak budować społeczność online, jak zarobić pierwszy milion 😉 Pewnego popołudnia chciałam odpocząć i przeczytać coś relaksującego, bez konieczności trzymania ołówka i notesu w pobliżu na wypadek przeczytania złotej myśli i super rady gotowej do wdrożenia od zaraz. I tak stałam się posiadaczką ebooka 'Netflix. To się nigdy nie uda’, który zgodnie z planem miał mi zapewnić odprężenie tego wieczoru. I spokojny sen.

Niestety, nie było spokojnego snu, odprężenia rownież nie, bo książkę czyta się szybko i czeka na happy end. Mimo znajomości finału wciąż przez pierwsze rozdziały zastanawiałam się, czy ten biznes padnie.. Czy wiedzieliście, że Netflix powstał pod koniec lat 90. jako internetowa wypożyczalnia płyt DVD, a przygotowania do jej wystartowania trwały kilka miesięcy i zaangażowanych w nie było wielu specjalistów (obecnie w jeden wieczór możecie stworzyć swoją stronę lub internetowy sklep!).

Natomiast nie chcę Was ani zachęcać ani zniechęcać do przeczytana książki Marc’a Randolph’a, nie planuję pisać tu recenzji. Chcę podzielić się z Wami przemyśleniami autora, które są ponadczasowe, a być może są odpowiedzią na bolączki niektórych liderów..

Marc przed startem Netflixa pracował w różnych organizacjach, w których zdobywał doświadczenie, w niektórych z nich, zajmował wysokie stanowiska. W jednej z nich usłyszał mimochodem rozmowę grupki inżynierów odpoczywających w jacuzzi. W takich oto warunkach korzystali z przerwy w pracy i mogłoby to się wydawać spełnieniem pragnień niektórych z nas o firmie z idealnym zapleczem socjalnym.. A jednak..

Inżynierowie narzekali na firmę i wymieniali się swoimi negatywnymi spostrzeżeniami na temat pracy. Wydarzenie to miało miejsce jakieś 25-30 lat temu, a firma ulokowana w Stanach zapewniała pracownikom nie tylko jacuzzi, ale również basen olimpijski i szereg innych benefitów.

Dodatki pracownicze to coś, co się super sprzedaje, co trzeba wyróżnić w ogłoszeniu, podkreślić na rozmowie kwalifikacyjnej i koniecznie opublikować na firmowym fanpejdżu. To zestaw 'atrakcji’, którymi się żongluje, żeby tylko sprostać oczekiwaniom rynku i nadążyć za konkurencją. A pracownicy, podobnie jak inżynierowie z jacuzzi i tak będą narzekać! Skąd to wiem?

Znam to z własnego podwórka! Kto z HRowców nie musiał wysłuchiwać, że stołówka serwuje kiepskie posiłki, że lokalizacja firmy nie w tym miejscu albo że parking za mały?! A może ścieżek rowerowych za mało wokół, terenów zielonych do rekreacji w przerwie lub kawiarni czy restauracji, żeby wyskoczyć na kawę lub zamówić coś dobrego, modnego i jeszcze w rozsądnej cenie? Nie za rzadko owoce w pracy? A może HRy znów dały plamę i nie poinformowały, że będą przekąski i ktoś już przygotował i przyniósł swój obiad do firmy? Przekąski? Dlaczego bez cukru, dlaczego tak mało, dlaczego dział z I piętra dowiedział się o nich pierwszy i zjadł to co najlepsze? Przykładów mogę podać jeszcze ze sto 😉 Albo i więcej.

Marc doszedł do wniosku, pod którym się podpisuję, o którym mówię od lat i do którego zachęcam managerów w każdej firmie, bez względu na jej wielkość, kapitał, czas funkcjonowania. Pracownicy nigdy nie będą odpowiednio zmotywowani i w pełni usatysfakcjonowani, jeśli nie przekaże się im odpowiedzialności i nie zaangażuje w projekty istotne, a także jeśli nie uczestniczą w tworzeniu organizacji, a są tylko egzekutorami poleceń swoich szefów.

Co zrobić i od czego zacząć?

Od facylitacji! Ona działa na zespoły w magiczny sposób, a w trakcie spotkań, kiedy to zespół może rozwiązywać problemy, kiedy głos wszystkich pracowników jest wysłuchany, a ich rezultaty pracy są wdrażane w życie, dzieją się naprawdę cuda. Uczestnicy z wypiekami na twarzy ustalają nowe sposoby wyjścia z kryzysu, naprawy projektu, zmiany panujących zasad, chętnie wymyślają nowe pomysły i tworzą kreatywne rozwiązania. To dzięki takiemu podejściu naprawdę zaczynają utożsamiać się z firmą. Żadne dodatki nie zastąpią zaufania i możliwości wspólnego działania w ważnej sprawie.

Nie tylko uczestnicy czują powiew dobrej zmiany, ale także przełożeni zauważają różnicę, bo praca po takich spotkaniach serio wygląda inaczej.

Facylitacji nie da się opisać, naprawdę trzeba ją poczuć.

Marc to zrozumiał w trakcie budowania swojego własnego biznesu. Czy jego sukces jest wystarczającym argumentem, żebyś i Ty spróbował?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *