Jestem daleka od klasyfikowania ludzi, przypisywania im łatek i polegania na stereotypach, ale nie da się być całkowicie obojętnym w przypadku podziału na ekstrawertyków i introwertyków prowadząc spotkania, które mają z góry założony cel i umówiony rezultat. Przecież od razu wiadomo, kto będzie grał pierwsze skrzypce, zbijał argumenty drugiej strony i forsował swoje. I od razu wiadomo, kto tego robić nie będzie. Czasami jest wygodnie, kiedy z grupy wyłoni się dwóch, trzech samozwańczych liderów, którzy będą mówić dużo, szybko i w ich domniemaniu za wszystkich pozostałych uczestników. Zresztą, skoro inni nie zabierają głosu, to pewnie innego pomysłu nie mają… Spotkanie w takim wydaniu dobiegnie końca.
Dzisiaj z łatwością każdy może potwierdzić jaką ma osobowość za pomocą testów psychologicznych lub psychometrycznych. Niektóre z nich, jak np. test Myers-Briggs czy kwestionariusz ról zespołowych Belbina szybko zakwalifikują Cię do konkretnego typu (jednego lub dwóch) i w przystępny sposób nakreślą, co się za tym kryje. I tu otwiera się cały wachlarz cech pożądanych w każdym wariancie osobowościowym, szkicuje się zarys całego idealnego zespołu, który dostarcza wszystkich możliwych kombinacji, gotowych na sprostanie każdej przeciwności. I tak jest modelowo. Jednak nasuwa się pytanie czy my z tego bogactwa urodzaju faktycznie korzystamy?
Facylitacja jest tematem rzeką, odkrywającą nowe karty za pomocą kolejnych technik pracy z grupą i jest także znakomitą odpowiedzią na potrzebę pracy z każdym typem osobowości. Facylitator jest zobowiązany do tego, żeby wysłuchać każdego głosu na sali, musi upewnić się, że rezultat jest wynikiem pracy nie tylko kilku śmielszych osób, ale efektem wypracowanym grupowo przy zaangażowaniu każdego uczestnika.
Co jednak w sytuacji, kiedy uczestnik nie jest przekonany i zainteresowany wypowiadaniem się na dany temat na forum? Można zastosować jeden z wariantów burzy mózgów, brainwritting lub silent brainstorming, które polega na generowaniu pomysłów i zapisywaniu ich indywidualnie, a dopiero w kolejnym etapie przyklejaniu ich w widocznym dla wszystkich miejscu, na jednej tablicy. Dzięki temu nie ma tej interakcji z zespołem w pierwszej części, która mogłaby stłumić aktywność osób o introwertycznej naturze lub skupić całą uwagę na najbardziej dominujących osobach. Potencjał całego zespołu jest nieporównywalnie większy, kiedy w proces włączeni są wszyscy. W tym przypadku nie nabudowujemy swoich pomysłów pomysłami innych, ponieważ pracujemy pojedynczo, ale można zastosować inny wariant burzy mózgów: 6-5-3. To wariant, w trakcie którego pracuje się w 6-cioosobowych zespołach i w trakcie jednej rundy należy zapisać 3 pomysły do danego tematu, a po upływie tego czasu przekazuje się swoje pomysły kolejnej osobie, która je czyta, dopisuje swoje, może także zmodyfikować pomysły, które przeczytała i napisać je jako kolejny punkt. Jest 6 rund i każdy w trakcie całości spotkania dzieli się swoimi pomysłami, odczytuje cudze, ale nie ma konieczności wypowiadania się głośno i komentowania. Zapobiega to ewentualnej krytyce lub ocenianiu, które to mogą blokować niektóre osoby do aktywnego udziału w pracy zespołowej.
Facylitator musi mieć oczy i uszy szeroko otwarte, wyłapywać to, co się dzieje i jest wypowiadane także „między wierszami”, odczytywać potrzeby wszystkich, nie tylko ekstrawertyków, którzy potrafią bez wahania to artykułować. Introwertycy to z reguły osoby dobrze zorganizowane, analityczne, krytyczne, posiadające zmysł obserwacji, logiczne i wymagające i to ogromna strata, kiedy ich głos nie jest zauważany, a potencjał wykorzystywany.
Możliwość dyskutowania w dwójkach, następnie w czwórkach i kolejno w ósemkach świetnie się sprawdza, kiedy potrzeba szybkiej wymiany poglądów, skonsultowania tematu i bywa korzystniejsza dla osób, które mniej chętnie wypowiadają się na forum całej grupy. W mniejszych zespołach przychodzi im to zdecydowanie łatwiej. Taka technika, zwana śnieżną kulą to także ciekawa alternatywa w pracy z różnymi osobami. Pamiętaj, że „każdy jest inny i to jest w nim pasjonujące” (Maria Nurowska).